Jest grupa matek, chyba najbardziej nierozumianych, karmiących piersią inaczej KPI-odciągających mleko, by podawać je z butelki. Zmagają się z tym, co trudne zarówno w karmieniu piersią-zastoje, mit diety mamy karmiącej, lęk o pokarm, jak i mm-wyparzanie, dbanie o butelki, plus organizacja, zamrażanie, romans z laktatorem i kompletne podporządkowanie produkcji mleka.
Często ich macierzyństwo ma dramatyczny, pełen walki początek, oto historia Aldony:
„Nie wiem nawet, od czego zacząć… Rodziłam w Niemczech, 5 września 2016r miałam cesarkę, mimo donoszonej ciąży był bardzo malutki. O 8.20 Miałam synka, moje 50cm i 2800g szczęścia, już przy sobie. Nic nie zapowiadało, tragicznego obrotu sprawy. Była bliskość, skóra do skóry, tylko na chwilkę zabrali go na badania, ale towarzyszył mu Mąż. Gdy wróciliśmy na sale pooperacyjna, położna próbowała na wiele sposobów przyłożyć go do piersi, lecz nie chciał ssać. Minuty mijały…
Gdy nagle zaczął siniec i puchnąć. Był taki słabiutki… Okazało się, że przy wyjmowaniu zachłysnął się wodami płodowymi. Początkowo mieli go zabrać na natlenianie na kilka godzin, ale to nie pomagało. Włożyli go do inkubatora, podłączyli do kroplówek i innych urządzeń. Umieścili na innym oddziale, dzieliły nas 4 pietra. Miał tam spędzić jeden dzien. Później przyszła pielęgniarka by pomóc mi ściągać pokarm ręcznie do strzykawki. Nie było tego dużo. Kilka kropelek, ale dla Niego było bezcenne. Dostawał mleczko przez sondę.
Żyłam nadzieją, że to szybko się skończy, ale pojawiły się schody…Trafiłam na okropne położne, odmówiły laktatora, miałam synka odwiedzać, kiedy chciałam. Na obietnicach się skończyło…Po 5.5h od ciecia była pionizacja. Byłam tak zdeterminowana, że następnego dnia poszłam o własnych siłach. Niestey synek dalej odmawiał piersi…Trudno, jeśli nie pierś, to chociaż mleko.
Każdą kroplę gromadziłam i zanosiłam dla synka, zaczęłam ściągać pokarm laktatorem, co 2,5h i kolejny cios, waga znowu spadła do 2450g, zaczęli karmić go sondą. Jedynym pocieszeniem było kangurowanie-dotyk jego nagiego ciała i ta bliskość, sprawiły że postanowiłam walczyć dalej. Złotej siary potrafiłam ściągnąć nawet 60 ml, zaczęliśmy wychodzić na prostą z masą, miałam dużo pokarmu. Tak dużo, że mąż zabierał go do domu, by podać naszej córeczce, 13 miesięcy starszej od Tymcia.
Już wydawało się, że najgorsze za nami, gdy wyszliśmy do domu, gdy nastał felerny 6 grudnia. Pierwsze szczepienie, okazało się, że zaczęło się od dosutnego preparatu na rotawirusy i…niestety… Mały przestali jeść. Nie chciał w ogóle mleka. Pil niewielkie ilości, nie meldował się do jedzenia. Jakby stał się innym dzieckiem, kolejnego dnia całkiem odmówił mleka. Zaniepokojeni pojechaliśmy do przychodni, natychmiast dostaliśmy skierowanie do przychodni. Był bez sił, przeraziło mnie to kilkukrotne kłucie i szukanie żyły. Cały strach odczuwany po jego narodzinach wrócił z jeszcze większą mocą…Bałam się, że umrze..
Byłam przerażona zamknięta w izolatce z laktatorem, ciągle płakałam. Byłam wykończona, to nie tak miało wyglądać…Mały jadł niechętnie 10ml co 1h, jakby tuż przed świętami Bożego narodzenia nastąpiła poprawa. Tymcio wracał powolutku do siebie, zaczynał pić, łącznie
Nasza kolejna walka trwała 3.5 miesiąca. Udało się nam, mój syn nigdy nie dostał mieszanki, nawet w ciężkich chwilach.
Moja droga mleczna była wyboista. Nie raz płakałam przy sciąganiu, niejednokrotnie lała się krew z piersi i mleko było do wylania. Miałam masę kryzysów, też psychicznych i zastojów.. Pamiętam teściowa często mi dogryzała, z reszta nadal to robi. Mówi, że moje mleko, jest do niczego, że to moja wina, że trafił do szpitala. Te wszystkie ciężkie doświadczenia odpłaciłam depresją poporodową
Wszystko jednak puszczam w niepamięć, Tymcio ma prawie 11.5m, pięknie się rozwija, ma 12.5kg! Do tego nie chce jeść nic innego poza moim mlekiem. Zaczynaliśmy w domu z kruszynką, od wagi 2650g, a dziś to dorodny chłopiec! Ogromnym wsparciem jest mój mąż, który zawsze był ze mną. Jest ogromną motywacją, to on wyganiał mnie z lóżka na nocne sciągania! Bardzo pomogły mi grupy wsparcia dla mam KPI na fb, randkujące z laktatorem.
To dzięki nim zdobyłam dużą wiedze i sile. Są tam mamy, które ściągają mleko po 2l, z długim stażem mlecznej drogi.
Walczyłam o każdą kroplę mleka, dałam radę! Jestem dumna z siebie i ze swojego mleka. Oboje daliśmy rade, a mnie trafił się mlekopijca. Wypija dobowo 1700ml mojego mleka. Zawsze mam zapas w lodowce. Cały czas ściągam 1l na dobę. Mam nadzieje ze uda nam się karmić do roku. Chciałabym już powolutku kończyć, bo chcemy z mężem jeszcze powiększyć naszą rodzinkę.”
Trudno dodać cokolwiek do takiego świadectwa poświęcenia, ja odciągałam mleko tylko miesiąc i nie dałam rady dłużej. Życie według schematu, podporządkowane laktatorowi, ustawiczne gromadzenie zapasów, wyparzanie butelek mnie przerosło. Ogromny podziw i szacunek dla każdej dziewczyny, która weszła na drogę mlecznego romansu, by dać maleństwu płynne złoto.
Bardzo dzielna kobieta.
Super!! Bravo Ty!!! Wiecej takich matek!!!!
Wspaniala kobieta!!!
Przeczytałam jednym tchem, podziwiam autorkę tego listu. Ja mojego pierwszego synka nie karmiłam piersią. Trafiłam na straszne położne które kazały karmić, ale nie wspierały gdy owe karmienie nie wychodziło. Mały się denerwował przy piersi, ja płakałam że cos jest ze mną nie tak, synek płakał z głodu. Podjęłam próby ściągania jednak mój stan psychiczny spowodował, że mleka było coraz mniej. Poddałam się psychicznie i fizycznie. Synek dostał mleko modyfikowane, tak mnie to bolało, że wstydziłam się kupować mleko początkowe. Od tego czasu minęło ponad 4 lata teraz jestem w 18 tygodniu drugiej ciąży i już mam łzy w oczach na samą myśl powtórki tego co było kiedyś.
Nie ma się co martwić :). Pierwszego syna karmilam kpi do 3,5 m-ca po czym mleko się skończyło. Dodam, że mleka mojego uciagalam na 1-2 butelki dziennie, reszta to było mm. Synek w ogóle nie chciał ssac piersi. Przez 6 lat obwinialam się że nie umiałam go przystawic. W drugiej ciąży przeczytałam milion poradników na temat kp i jsk synek się urodził ( jeden i drugi przez cc) to położna przystawila mi go do piersi i od razu wiedział jak „to zrobic”. Dziś wiem, że to nie była moja wina tylko po prostu On nie chciał ssac. Pomimo tego, ze drugiego karmilam zawzięcie piersią to mój pokarm był niewystarczający bo synek nie przybieral na wadze, ale karmilismy się najpierw piersią, a potem na dokładkę była butelka. Dziś wiem, że to zależy od dzieciątka, ale karmienie piersią, a w zasadzie początek to ciężka praca fizyczna i psychiczna i potrzeba dużo determinacji i wsparcia, aby się udało. Dodam jeszcze, że nie chcieli nas przez tydzień wypuścić ze szpitala bo synek stracił za dużo na wadze, a ja słyszałam tylko, że jak chce wyjść do domu to mam małemu co 3 godz podawać mm…, ale i tak się udało. Więc głowa do góry i tym razem nie musi być tak jak poprzednio. Życzę powodzenia 🙂
Urodzilam dziewczynki przez cc w 31 tc, waga urodzeniowa 1200 i 1600g, nie umiały jeszcze ssać, były karmione sonda przez 4 tygodnie życia. Pierwszy tydzień na intensywnej terapii w inkubatorkach, nie mogłam ich przytulić ani usłyszeć, moglam tylko dotknąć przez otwór w inkubatorze. Mleka brak. Pierwsze wycisniecie kropel przez położona i dalej nic. Po porodzie ich nawet nie mi nie pokazali bo walczyli o ich życie. Wstałam po 8 godz o własnych siłach poszłam pierwszy raz je zobaczyć. Byłam załamana. Walka o pokarm była pełna łez i zwyczajnego bólu fizycznego. Laktator co 3 godz, 30 min na sucho to jest ból, później 40 min cisnelam ręcznie brodawki żeby wydusic choć kropelke. Cała spocona, sflustrowana, zapalakana, po cc i z dziećmi w kiepskim stanie. To było straszne. Pamiętam jak płakałam że szczęście kiedy po 60 min męki wcisnelam ręcznie pierwsze 5 ml, to były dwie pełne porcje dla nich (jadly po 2,5ml). Pilam wszystkie herbatki laktacyjne jakie dostalam, fematiker, brałam gorący prysznic przed każdym sciagniem, słuchałam relaksujące muzyki trakcie i oglądałam zdjęcia dziewczyn, nawet polozna pozwoliła mi ściągać przy inkubatorkach żebym mogła patrzeć na dzieci. Pilam 7 litrów wody na dobe. Robilam naprawdę wszystko co mogłam. Lakatacje rozbujalam. Bylam mega dumna z siebie. Dziewczyny maja teraz 11 tyg obie na tylko na moim mleko od początku. Zastoje mam non stop, butelki, Stelizator poparzenia w nocy wrzątkiem to codzienność. Od porodu nie spalam dłużej niz maks. 2,5 godz ciagiem. Wszędzie targam ze sobą laktator, sciagam wszędzie w samochodzie , miejscach publicznych w toaletach, na imprezach rodzinnych.szafe ubrań mam podporządkowana do laktatora żebym mogla łatwo cos zdjąć czy rozpiac. Do tego wszystkiego nieustająca walka o pokarm, wstawanie nocne. Planowanie, przetrzynywanie pokarmu (zawsze będę pamiętać taka sytuacje byłam u fryzjera, farbowanie wizyta dluga, obejmowała dwie laktacje, torba wielka bo wszystko trzeba mieć przy sobie laktator plus dwa wysterylizowane komplety lejkow, sciagalam w toalecie, a później fryzjerka przetrzymala mi pokarm w ich socjalnej lodowe bo bylo goraco, który później wsadziłam do torby izotermicznej żebym mogla go zawieść do domu – taki standardzik) Na codzień jest mega ciężko opiekować sie dwójka noworodków i pilnować tego ściągania, żeby regularnie to robić. Ale nie mam wyjścia. A to tylko wielki skrót tego co przeszłam i jak to wygląda na codzień. Zazdroszcze mamą które karmią piersia i mam wyrzuty sumienie ze ja nie umiem, i bolą mnie tez oceniające spojrzenia kiedy ktoś pyta czy dzieci na piersi a ja mówię, ze nie. I muszę tłumaczyć o co chodzi a i tak prawie nikt nie rozumie i nawet nie wysłucha do końca, liczy się tylko to ze piersią nie karmie. Dodam jeszcze dla tych co doczytali do końca że jak słyszę dźwięk laktatora to mam dreszcze już.
Urodziłam wcześniaka i rozumiem twoja walkę o każdy ml.. Sama ściągnalam pokarm 3mc aż synek załapał ssanie z piersi (to była długa i ciężka droga). Jak ktoś pytał czy na piersi to mówiłam że tak ale na butelkowanej 🙂 i nikt się już nie dopytywał. Trzymam kciuki za Ciebie.
„nie mam wyjścia”. Owszem, masz. Można było karmić mlekiem modyfikowanym, nic by im się nie stało
ja tylko 16 miesięcy odciągałam laktatorem, zakończyłam, bo chcieliśmy powiększyć rodzinkę 🙂
Wow.. 🙂 moja malutka za 2 dni skonczy 5miesiecy..i jest coraz ciezej..ale nie poddajemy się..ściągam ok.1litra dziennie i mleka mam niestety na styk.. Ale malutka ladnie przybiera 🙂 Bardzo milo czyta sie ze kobiety kpi są doceniane..ja nie do konca sie tak czulam..ciagle pretensje do siebie czemu tak wyszlo..nie dosc ze cc to jeszcze mleka nie moglam podawac tak jak nalezy..podsmiewanie ze idę się doić sprawilo ze stracilam wiarę w niektorych ludzi…czesto ze lzami, bez sił..ale nie poddaję się, wiem że dobrze robię 🙂
oj, ile ja się nasłuchałam komentarzy niemiłych… ale jakoś nigdy się tym nie przejmowałam i nie brałam do siebie, bo wiedziałam, że robię wszystko, co mogę dla dobra swojego dziecka 🙂
oj ile ja się nasłuchałam niemiłych komentarzy, ale jakoś nigdy się tym nie przejmowałam i nie brałam do siebie, bo wiedziałam, ile dobrego robię dla swojego dziecka 🙂 wiem, ze czasem ciężko olać, ale musisz, nic nie da przejmowanie się, czy tym bardziej tłumaczenie ludziom, którzy i tak nie zrozumieją 😉
Tak na komentarze zrobiłam się już odporna..teraz walczę ze sobą bo czasem widok laktatora sprawia że mam ochotę rzucić nim o podłogę..ale kiedy patrzę na nią w te cudne ufające mi oczka nie mogę tego zrobić..nie mam nic przeciwko mm ale intuicja podpowiada mi że dla niej moje mleko jest najlepsze, że skoro nadal jest to znaczy jest po coś albo raczej dla kogoś ❤
Moje piersi w ogóle nie współpracowały z laktatorem. Jako że z piersi mleko nie chciało lecieć, pewnie jakaś wada kanalików, dziecko było czerwone z wysiłku wisząc godzinami na piersi i zdołając przełknąć dwa, trzy razy, więcej mleka nie było… trafiło odwodnione do szpitala. W efekcie trzeba było zapomnieć o kp. Gdyby dawało się odciągnąć choć jedną kroplę laktatorem, karmilibyśmy się dłużej, a tak do widzenia. A wiesz, dlaczego mamy kpi czują się gorsze? Z tego samego powodu, dla którego czują się gorsze karmiące mieszanką. Przez nachalną promocję karmienia naturalnego polegającą głównie na hejcie na butelki i mieszanki. We wszystkich krajach, powtarzam, we wszystkich krajach, gdzie promocja kp wygląda w ten sposób (zamiast realnego wsparcia), większość mam przerywa karmienie piersią. Najpierw zostaje tylko laktator, ale że na to też jest hejt, bo hurr durr butelka, więc szybko pojawia się mieszanka. Bo jedyne, co mają do powiedzenia propagatorzy to to, że zawsze ma się pokarm, a kpi i mm wynika z lenistwa. Tak daleko nie zajdziemy.
tak to prawda, ciezko jest być mamą KPI ale warto !
Na grupie mamy KPI śmiejemy się czasem, że to uzależnia. ;D
Ja mam w domu 2 tygodniową córeczkę. Wczoraj podcięcie wędzidełka, bo język miała nieruchomy. Po wyjściu ze szpitala determinacja, że chcę kp. Cały tydzień dostawiania na żądanie. Nawet przy bólu poranionych piersi, ale te całe szczęście się wyleczyły. Nic nie wskazywało na to, że będzie źle. Po tygodniu mała mocno spadła… Pogłębiła się żółtaczka… Musiało wjechać mm. I mój dramat. Od tygodnia lecę laktatorem. Na zmianę moje mleko, pierś, mm. Ja pełen stres, co nie pomaga. Bardzo chcę kp. Mam wyrzuty sumienia, że używam butelek i mm. Wszystko na czas, godziny, mililitry, A to dopiero 2 tyg 🙁 Chcę mieć radość z macierzyństwa. Kocham nad życie tę małą istotkę, ale wiecznie płaczę i się stresuję. A ona piersi chce. Tylko ssać nie umie 🙁 I mleka mało. Trzymajcie kciuki by nam się udało.
Moje początki karmienia bardzo podobne…ciąża przebiegała idealnie, ale na tym koniec. Synek urodzony sn po terminie, przystawiony do piersi nie chciał ssać. ze względu na wysiłek oddechowy zabrano go na Oiom, miałam go dostać na sale następnego dnia. Niestety ze względu na infekcje wewnątrzmaciczną, podejrzenie posocznicy, antybiotykoterapię trójlekową spędził na oiomie 3 tygodnie :/ nie chciał przystawić się do piersi, ze względu na ogromny stres pokarm przyszedł po kilku dniach, niewiele. Stopniowo stymulując laktatorem, pojawiało się coraz więcej, ale synek przystawiał się na 5 min, potem złościł się i męczył, a był już dokarmiany mm z butelki. Przystawianie do piersi tak go męczyło, że nie miał siły zjeść całej porcji i spadał na wadze 🙁 w końcu udało się rozbudzić laktacje na tyle by ściągać jednorazowo zalecana porcję. Od 7 tyg karmimy się piersią inaczej bo maluch woli butelkę :/ niestety dokarmiamy też mm, bo ilość pokarmu nie jest wystarczająca, ale mleko z piersi przeważa, więc działamy dalej 🙂 Podziwiam matki , które karmią tak wiele miesięcy. To najbardziej wymagający sposób karmienia i największe poświęcenie 🙂
Mój syn przez 2 miesiące jadł tylko z piersi, a przez kolejnych 6 był karmiony odciągniętym mlekiem (kilka razy w ciągu dnia, natomiast w nocy i na „śniadanie” tylko pierś)… To moje pierwsze dziecko. Z moich obserwacji wynikało, że problem ten pojawił się, gdy syn widział coraz więcej i coraz bardziej interesowało go otoczenie. Poza tym od samego początku był bardzo ruchliwy i utrzymanie go w ramionach było mega trudne. Często zaczynał pić i gdy tylko mleko zaczynało płynąć, on puszczał pierś, żeby się pouśmiechać i pooglądać wszystko dookoła. Efekt? Dziecko skąpane w mleku. Poźniej brałam antybiotyk i miałam sporo stresu i niestety pokarm straciłam :((
Dziękuję za ten wpis. Moja historia jest jak wiele innych. Mimo prób wizyt u cdl kp się nie udało. Najgorsze było jednak to że po 2tyg od porodu miałam tylko 100ml mojego mleka na dobę. Wsparcie partnera sprawiło że walczyłam…10 tyg po porodzie w końcu mleka zaczęło wystarczać 🙂 teraz mam szuflade mrożonek 🙂
Kpi już 4 miesiące. W tym czasie Zuza przeszła zapalenie płuc i byliśmy w szpitalu. Bałam się tego także ze względu na sposób karmienia. Na szczęście zarówno rodzice maluchów jakie z nami były na sali jak i personel wykazali dużo zrozumienia i pozyrywnego zaciekawienia.przykryta pieluchą ściągałam mleko nawet przy tatusiach. Nieco mnie to krępowało ale partner powtarzał „rób swoje dla Zuzi”
Przetrwałyśmy 🙂
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć że oddział dziecięcy szpitala im Narutowicza ma personel przyjazny mamom kpi.