Podczas ciąży najbardziej bałam się porodu, do tego stopnia, że nie próbowałam go nawet sobie wyobrazić. Starałam się podejść metodycznie i przewidzieć możliwe trudności, stworzyłam sobie nawet listę rzeczy, które powinnam zrobić przed rozwiązaniem (jeśli czytają to jakieś lekarki, błagam powiedzcie, że macie tak samo: ), żeby się nie stresować. Chciałam się jak najlepiej przygotować, nie przewidziałam jednak tego, że TRUDNO zacznie się dopiero później, kiedy wraca się do domu z maleństwem, zostaje we dwójkę, nie ma się z kim skonsultować i pomimo wiedzy książkowej brak doświadczenia sprawia, że czułam się kompletnie zagubiona. Widywałam wcześniej dzieci, owszem nawet noworodki sekundę po urodzeniu, ALE widzieć, a MIEĆ własne to okazuje się PRZEPAŚĆ!

W ciąży nie mogłam się doczekać, kiedy pojawi się Maluszek, w głowie pełno było obrazów sielanki, miłości, przytulania, a rzeczywistość okazała się wyzwaniem. Dla mnie najtrudniejsza była bezsilność, słabość ciała jak i psychiki, a hormony szalały. Czemu jest tak ciężko, choć wszyscy mówią, że to taki piękny czas? Oto moje 5 powodów:

1) Ciągły płacz

dziecko nie potrafi się komunikować w inny sposób i w przypadku Nuszka, to był donośny wrzask, który pojawiał się przy zmianie ubranek, przed włożeniem do wanienki, z głodu i wielu innych przyczyn, tylko jak je rozróżnić? Nie dość, że Bobas sam tego nie potrafi to i rodzice bezradnie rozkładają ręce. Z resztą mam wrażenie, że niewolę krzyczy tak intensywnie, bo boi się, że umrze…w końcu walczy o swoje życie-pokarm, potrzeby fizjologiczne, a umówmy się, tego nie robi się szeptem…. Nagroda w postaci uśmiechu za zrozumienie i zaspokojenie pragnienie nie pojawia się przez pierwsze 3-4 tygodnie u noworodka. Bo uśmiech to tylko odruch, grymas który pojawia się głównie przez sen…

2) Wiecznie niewyspanie

wybudzanie kilkukrotnie w nocy, jest jak chińska tortura wodna. Człowiek ledwo zaśnie, a już trzeba karmić, mleko leci z obu piersi na raz czasem tak intensywnie, że przeciekają wkładki, biustonosz, piżama, więc trzeba się całkiem przebrać, żeby oszczędzić, choć prześcieradło. Całe przedsięwzięcie liczy się w godzinach, ledwo młoda matka przyłoży głowę do poduszki, a…już trzeba wstawać….

3) Karmienie

Trwa wiecznie 40-60minut, dlatego jest się praktycznie przez 3 pierwsze tygodnie uwiązanym do dziecka i tak 8-12 razy na dzień, proces zwieńcza pełna pielucha, wiec nieustanny maraton mleczno- pampersowy trwa. Maluch nie potrafi na początku dobrze ssać, przez co proces jest bolesny. Nie do końca TEŻ rozumie, czemu teraz musi się starać o pożywienie, które było dostarczane pępowiną przez poprzednie 9 miesiący. Mówiąc krótko: zaczynasz fantazjować o wyjściu chociaż po bułki, albo wyrzucić śmieci, by mieć, choć chwilę dla siebie.

Poza tym piersi tracą swój poprzedni wizerunek (na szczęście nie bezpowrotnie), z kuszącego kobiecego atrybutu wabiącego wzrok ukochanego. Stają się instytucją publiczną, pamiętam do dziś moje skrępowanie przy pierwszych karmieniach. Zimny pot wylewał mi się na plecy, gdy pierwszy raz miałam w szpitalu karmić przy innych kobietach. Nie wspominając o momentach, gdy odwiedzali ich bliscy, ale najgorsze były położne, które rościły sobie prawo do „sprawdzania” czy pokarm jest(PAMIĘTAJ! Możesz odmówić tego procederu, to jest Twoje ciało)

Myślę, że moje początkowe problemy z przystawianiem synka wynikały również z tego zakłopotania. Przestajemy poznawać własne ciało, niejednokrotnie piersi napełniają się mlekiem do bólu. Podczas karmienia mleko wypływa z obu piersi, często żadne wkładki laktacyjne nie są w stanie zatrzymać tego potoku…pojawiają się zastoje, ból, gorączka,a to nie koniec…

4) Organizm szaleje

Po porodzie następują ogromne zmiany w gospodarce hormonalnej, by rany poporodowe się zagoiły, a piersi nauczyły się produkować mleko. Czujesz kompletną słabość i bezsilność, krocze nadal się goi. Podczas karmienie pojawia się ból jak podczas miesiączki, by macica się obkurczyła. (PAMIĘTAJ możesz zażyć paracetamol, a nawet ibuprofen w dopuszczalnej dawce, by ulżyć w bólu) Nadal jeszcze krwawisz przez okres połogu, a to całe 6 tygodni! Nie zapominajmy o psychice, wszystkie te zmiany, własna bezsilność, zmęczenie, czasem brak wsparcia są jak idealny przepis na baby blues, który dosięga prawie 80% nowych mam!

5) Proste czynności są ponad siły

Nie mówię tu o praniu, sprzątaniu czy gotowaniu, czasem nie masz jak zjeść, bo jak to zrobić z dzieckiem u piersi? A zdarza się, że po prostu nie masz siły i padasz głodna, żeby móc się, choć trochę zdrzemnąć. Masz niejednokrotnie wrażenie, że powinnaś się zachwycać Maleństwem. Rozpływać nad nim, a masz poczucie, iż wszystkie czynności wykonujesz automatcyznie. Jakby na autopilocie, nie przejmuj się, nawet fakt, że nie umierasz z miłości do dziecka jest normalny. Nie zawsze ten zachwyt przychodzi tuż po porodzie;… bo bywa ciężko i skupiasz się na tym, by przetrwać i…jest to zupełnie normalne…

Było naprawdę ciężko, a nie mogę narzekać, bo miałam wsparcie Męża i naprawdę wyrozumiałych oraz pomocnych bliskich. Często jednak skrajne emocje kumulowały się w środku i mówiąc wprost chciałam uciec z myślą, że nie nadaję sią do macierzyństwa… Za drugim razem było mi łatwiej, wiedziałam czego się spodziewać, czego potrzebuję. Jednak nie łam się przyszła Mamo pierworodnego, mam i dla Ciebie dobrą wiadomość!

 

Przyszedł jednak TEN dzień, który odmienił wszystko, dzień, w którym Nuszek odpowiedział uśmiechem, na mój uśmiech, rozpłynęłam się i kompletnie zakochałam we własnym dziecku i mimo tego, że do teraz zarywam noce, to nie żałuję i jeszcze bardziej doceniam to Piękno leżące w łóżeczku obok.